Pysiu, robaczku, misiu, żabko, słonko, aniołku – określeń tego typu moglibyśmy tworzyć dziesiątki, a nawet setki. Każdy Kowalski zazwyczaj stosuje je wymiennie, żeby zaimponować ukochanej, rozśmieszyć ją i często, ze względu na nietypowość takiego zwrotu, również zaskoczyć. Nie może dziwić więc fakt, że za afektonimy, bo o nich mowa, wzięli się językoznawcy. I to jak!
Słownik „Czułe słówka” Mirosława Bańki i Agnieszki Zygmunt zawiera bez mała 300 spieszczeń, zilustrowanych autentycznymi przykładami z blogów, forów internetowych i literatury. Okładka nie pozostawia żadnych złudzeń, czego będzie dotyczyć książka. Kobiecy gorset, mocno ściśnięty satynową wstążką, nasuwa skojarzenia intymności, niedostępnego tabu, jakim jest alkowa. I właśnie takimi, w pewien sposób wstydliwymi określeniami, są afektonimy. Bo czy na co dzień chwalimy się tym, jak zwracamy się do ukochanego/ukochanej na osobności?
Publikacja jest bardzo ładnie wydana. Lewa strona zawiera przykłady afektonimów, ich opis, genezę i możliwe użycia. Prawa strona stanowi część przykładową. Pod każdym tekstem znajdują się delikatne ornamenty, które dodają subtelności całemu wydawnictwu.
„Czułe słówka” to świetny prezent na Walentynki nie tylko dla mężczyzny, który staje się poetą życia kobiety, na koniec świata za nią pójdzie i serce na dłoni poda. To także świetna propozycja dla pań, które marzą o prawdziwym księciu z bajki. A takich, drogie panie, z pewnością nie brakuje. Wystarczy tylko utorować sobie drogę. Lub zaopatrzyć się w słownik.
Agata Źrałko, studentka polonistyki UZ