Pani wójt z Nowej Soli na koniec sesji Rady Gminy powiedziała: „Będę informowała o pracach urzędu i inwestycjach w gminie za pośrednictwem Biuletynu Informacji Publicznej oraz Aktualności Gminnych”. To jest odpowiedź na kakofonię medialną niekiedy uprawianą przez lokalne media”. Nie zechciała doprecyzować, o co jej dokładnie chodzi, ale samo wyrażenie „kakofonia medialna” jest frapujące. Co może oznaczać?
Kakofonia to «nieprzyjemnie brzmiąca mieszanina dźwięków» (www.sjp.pl). Drugie znaczenie, które notuje „Wielki słownik wyrazów obcych” (wyraz ten polszczyzna przejęła bezpośrednio z języka francuskiego, ale wywodzi się on z greki), jest szersze: «mieszanina form, kolorów, treści itp., powodująca u odbiorcy niemiłe wrażenie estetyczne». Zwykle odnosi się jednak do negatywnych doznań akustycznych; w Narodowym Korpusie Języka Polskiego nie występują inne użycia. Na próżno też szukać zestawienia kakofonia medialna w ogólnych wyszukiwarkach.
Można więc stwierdzić, że jest to nowe wyrażenie, utworzone prawdopodobnie w nawiązaniu do takich metaforycznych określeń, jak szum informacyjny, smog informacyjny, czy powstały niedawno jazgot medialny – te jednak wyraźniej odnoszą się do negatywnych efektów poznawczych powstających w wyniku przeładowania odbiorców przekazami medialnymi.
Jedno, co można stwierdzić na pewno, to że kakofonia medialna ma zdecydowanie negatywny wydźwięk. Może być krytyką niespójnych, fragmentarycznych, niepasujących do opisywanej sytuacji, może nawet fałszywie brzmiących doniesień dziennikarzy.
Magdalena Steciąg